To powinna być lektura obowiązkowa dla każdej przyszłej mamy... "Serce z kamienia" Katarzyna Misiołek


Katarzyna Misiołek "Serce z kamienia" - recenzja przedpremierowa patronacka



Co za książka! - chciałoby się rzec i na tym można zakończyć recenzję, bo wszystkie emocje zawierają się w tym wykrzykniku (choć może w tym wypadku powinno być ich co najmniej trzy, a nie jeden...).


Gonitwa myśli i uczuć jaka pojawia się w  głowie podczas czytania tej niezwykłej powieści, jej realizm (wręcz chwilami naturalizm), kwestie których dotyka, sprawiają, że powinna być to lektura obowiązkowa dla wszystkich przyszłych matek, aby uświadomiły sobie z wyprzedzeniem, że zarówno zaraz po porodzie, jak i w pierwszych latach macierzyństwa, mają prawo do zmęczenia, do całego spektrum uczuć od euforii - wywołanej pojawieniem się nowego członka rodziny, aż po rozpacz i poczucie bezsilności, że nie poradzą sobie w nowej roli...


Ale po kolei.
Bohaterką powieści jest Weronika - żona Wiktora, mama czteroletnich bliźniaczek Natalii i Kornelii, twórczyni niezwykle popularnego bloga parentingowego, była modelka. Poznajemy ją w chwili, gdy odbywa psychoterapię i próbuje poradzić sobie z depresją poporodową wywołaną narodzinami trzeciego dziecka... Jednak to nie historia życia bohaterki jest sednem genialnej fabuły, ale opis jej przeżyć wewnętrznych. Mąż Weroniki to typowy Piotruś Pan, jakich wielu w naszym otoczeniu - robiący karierę, nie mający czasu ani ochoty na pomoc żonie w domowych obowiązkach; córeczki widujący zaledwie przez krótką chwilę w ciągu dnia i - choć przez nie uwielbiany - nie mający czasu na zagłębienie się w ojcowskie obowiązki. Każdy rodzicielski obowiązek woli scedować na żonę. W związku z tym Weronika całe dnie spędza z coraz bardziej wymagającymi uwagi dziećmi, organizuje im zajęcia, odpowiada na miliony pytań, gotuje, sprząta, a jednocześnie zarabia organizując sesje zdjęciowe dla swoich córek. Obserwujemy coraz bardziej pogłębiającą się frustrację i zmęczenie młodej matki oraz zderzenie tego z kontrastującym życiem męża, który uważa, że jego jedynym obowiązkiem wobec rodziny jest zadbanie o jej bezpieczeństwo finansowe, w związku z czym codziennie rano z radością wymyka się do pracy, a wieczorem na służbowe kolacje czy wyjścia z kolegami – tłumacząc to oczywiście „wyższą koniecznością zawodową”.

Pomiędzy małżonkami coraz częściej zaczyna dochodzić do konfliktów na tle niesprawiedliwego, wg Weroniki, podziału obowiązków, braku wzajemnego wsparcia... I wtedy nagle okazuje się, że młoda, sfrustrowana matka ponownie jest w ciąży – nieplanowanej. Pomimo – z pozoru - radosnej wiadomości, życie małżonków komplikuje się jeszcze bardziej, aż dochodzi do tragedii...

Katarzyna Misiołek Publicat Książnica patronatoli
grafika Publicat S.A.

Rety, jaka ta historia jest mi bliska! Ileż myśli Weroniki mogłabym przypisać sobie. Ile jej rozterek mogłabym podzielić... Ile razy - kiedy zmęczona i niewyspana, z dwójką małych dzieci, czułam się tak sfrustrowana jak ona, kiedy mój mąż wychodził rano do pracy. To niekończące się – tak przecież typowe dla młodych matek - uczucie zmęczenia, kiedy jedynym marzeniem jest przespać jedną noc w całości, bez kilku pobudek... I te obawy, czy będę dobrą matką, czy pokocham swoje dziecko... 


Jestem przekonana, że z podobnymi myślami bije się co druga młoda matka.
Pamiętam także depresję jaką sama przeszłam po urodzeniu pierwszego dziecka, jak miałam pretensje do siebie, że to moja wina, iż mój syn urodził się jako mikroskopijny wcześniak z wielkim zagrożeniem życia i zdrowia. A później - gdy po trzech miesiącach - mogliśmy go nareszcie tak wyczekanego zabrać ze szpitala do domu, wpadłam w rozpacz, że nie umiem się nim opiekować, uświadomiłam sobie, że tak bardzo przez ten czas stłumiłam w sobie instynkt macierzyński z obawy, że w każdej chwili mogę stracić swoje nowonarodzone dziecko, że może teraz już nigdy go nie odzyskam i nie będę umiała pokochać... Pierwsze dwa lata macierzyństwa wspominam jako pasmo wiecznych kontroli lekarskich, ciągłego strachu, czy wcześniactwo nie objawi się nagle w upośledzeniu umysłowym mojego synka i mojego permanentnego niewyspania. Pamiętam jak każde wspomnienie przedwczesnego porodu wywoływało we mnie spazmy rozpaczy, jak pierwsze i drugie urodziny synka przepłakałam zamiast radować się, że jest z nami i rozwija się bardzo dobrze jak na takiego mikrusa. Od tego dopiero uwolniła mnie kolejna ciąża i poród córeczki. Mogę śmiało powiedzieć, że dopiero jej pojawienie się na świecie uratowało moją psychikę i pomogło mi się uporać z demonami przeszłości… Ale mogło skończyć się dużo gorzej – jak u bohaterki „Serca z kamienia”. Na szczęście mój mąż zdał egzamin – w przeciwieństwie do męża Weroniki.


Naprawdę przyznam się Wam, że czytając książkę miałam chwilami wrażenie, iż autorka napisała ją na podstawie moich wspomnień, że zawarła tu moje dramatyczne myśli, których czasem nawet bałam się wymówić na głos... No przyznam szczerze, że "Serce z kamienia" ogromnie mną wstrząsnęło, ale jednocześnie uświadomiło, że moje uczucia nie były odosobnione, że dzieliło, i nadal dzieli, je wiele młodych matek. Dlatego też uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa - choć dramatyczna, to jednak "oswaja" z depresją poporodową, uświadamia młodym rodzicom różne mechanizmy działające na psychikę kobiety wchodzącej w rolę matki, a jednocześnie obnaża funkcjonujące w wielu książkach, reklamach fałszywe przekonanie, że macierzyństwo to nieskończone pasmo szczęścia i radości, pomijając całkowicie takie aspekty jak śmiertelne zmęczenie, chroniczny brak snu, a nawet chęć powrócenia do swojego życia "sprzed" pojawienia się dziecka.


Fantastyczna, prawdziwa historia - tak bardzo moja! Jestem szczęśliwa, że mogłam objąć patronatem tak bliską memu sercu powieść.

grafika Publicat S.A.


Komentarze

  1. Muszę po nią sięgnąć. Jestem mamą prawie 3 latka i czasem łapie się na tym, że usprawiedliwiam wszystkich, tylko nie siebie. Świetna recenzja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czasem bywa. Jednak nie możemy też być dla siebie zbyt surowi.

      Usuń
  2. Co prawda mamą jeszcze nie jestem, ale opis książki brzmi bardzo ciekawie i na pewno po nią sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nawet jeśli jeszcze nie jesteś, to po przeczytaniu tej książki uda Ci się uniknąć pewnych złudzeń związanych z macierzyństwem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy można zakochać się przez internet ? Agata Przybyłek "Masz wiadomość"

Życie zwykle daje kolejną szansę, tylko musimy sobie pozwolić ją zauważyć i przyjąć...